Casting na nianię czyli dobra niania poszukiwana!

Jak wybrać dobrą nianię

Wiedziałam od początku, że w końcu nadejdzie ten dzień. Miałam cichą nadzieję, że może coś wybuchnie, coś się zmieni, coś poprzestawia, konfiguracja gwiazd sprawi, że cudownym sposobem wygram na loterii i do pracy wrócić nie będę musiała. Ale nic takiego się nie stało. A więc niania.

I kiedy moje wspaniałe maleńkie, mądre, najukochańsze dziecko przeżyło swoje pierwsze kilka tygodni, a czas sielanki nieubłaganie się kończył i po kilku miesiącach trzeba było wrócić do pracy, słowo niania zaczęło mnie męczyć coraz bardziej. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się za nianią. Nie miałam w tym temacie żadnych doświadczeń. Nikt z rodziny nic mi nie mógł mądrego podpowiedzieć, bo wszystkie mamy miały szczęście mieć pod ręką babcię, ciocię lub inne dogodne rozwiązania. A ja nie. Jak zwykle, dlaczego mnie to nie dziwi?

Mogłam więc polegać tylko na swoich własnych odczuciach. Nie było wtedy jeszcze programów o super nianiach i antynianiach, nie działał nawet portal nianiowy, bo ja zostałam mamą w czasach dość zamierzchłych, kiedy to internet raczkował, a temat wyemancypowanych mam i niań nie był powszechnie omawiany i nie żył w mojej świadomości. Miałam tylko swoją młodzieńczą miłość do pierworodnego i wizję dobrej niani.

Nie miała być starszą panią, żeby mi nie mówiła żadnych „dobrych rad”. Miała być kochająca, fajna, chętna do opieki nad dzieckiem. Miała nie bać się spacerów, miała opowiadać mi o tym, jak dziecko się rozwija, miała mu czytać bajki, dbać, by nie był głodny, miała do niego mówić, ogarnąć dziecięcy pokoik, pocieszyć, kiedy był smutny, uśpić, kiedy śpiący, a najlepiej, żeby była mną. I miała zgodzić się na wynagrodzenie, na jakie i mnie było stać.  A nie było mnie stać, nie będę owijać w bawełnę.

Szukamy niani

Rozpuściłam wici wśród znajomych i po kilku dniach znalazła się chętna studentka. Było lato, fajny czas na spacerki. Po kilku próbnych spotkaniach podjęliśmy decyzję. Nasze dziecko miało nianię. A ja z duszą na ramieniu wróciłam do pracy.

Po dwóch miesiącach niania powiedziała, że dogadała się z inną nianią i za takie wynagrodzenie to ona nie będzie pracować. Inna znajoma studentka awaryjnie przez dwa tygodnie przejęła Młodego. A my zorganizowaliśmy casting na nianię.

Casting na nianię

Ogłoszenie w gazecie (tak, takie to czasy były) i telefony od rana do nocy, w tym od pana niani(a), który też chętnie umyłby okna. Po kilkudziesięciu przeprowadzonych rozmowach zaprosiliśmy kilkanaście osób na spotkanie. I mogłabym tak długo opowiadać o tych doświadczeniach, wśród których były też i śmieszne. Przede wszystkim jednak – trudne. Jak wybrać obcą osobę na zastępstwo za mamę? Czy to w ogóle możliwe? I w ramach możliwości finansowych, jakie mieliśmy na tamten moment.

Niania młoda czy doświadczona?

Nadal stawialiśmy na  młodą osobę. W końcu zdecydowaliśmy się na energiczną mamę dwójki chłopców. Doświadczona, z ikrą, od razu skradła serce  naszego Smyka. I nasze.

Ale po dwóch – trzech miesiącach, tuż przed Bożym Narodzeniem, napisała smsa, że oto już skończyła współpracę. Na czas awarii z daleka przybywała babcia, ale szczęśliwie udało nam się dotrzeć do jednej z kandydatek sprzed dwóch miesięcy. Tu zaletą była bliskość zamieszkania i nareszcie udało nam się znaleźć nianię na dłużej. Kiedy po roku zmieniły jej się plany, dziecko bez większych zmian zostało z mamą niani. I tak dorobiliśmy się trzeciej babci. I dziadka. Od tej pory na każdej przedszkolnej uroczystości dziecko miało potrójnych dziadków.

Dobra niania to prawdziwy skarb

Znaleźć taką to jak szukać igły w stogu siana. Nie dziwię się młodym mamom, które rezygnują z pracy albo są zmuszone do bycia bez pracy i które są z dzieckiem. Sama, gdybym miała moje obecne doświadczenia i wiedzę (i możliwości), zostałabym z dzieckiem w domu. Maluchy tak szybko rosną, a żaden dzień nie wróci. Nic nie zostaje na później. Nie odtworzymy żadnej chwili.

Byłam zazdrosna o to, że ktoś jest z moim dzieckiem, a ja nie mogę z nim być. O te cudowne momenty, o pierwsze słowa, kroki, o ciekawe pytania, o wszystko. Ale czasami tak jest, ze nie masz wyboru. I życie zmusza cię do takich decyzji, których najchętniej wcale byś nie podejmowała.

Przy drugim dziecku zapowiadało się gładko, ale jednak życie inaczej się potoczyło. Życie potrafi. Mieliśmy więc kolejne próby z kolejnymi opiekunkami. Z dwójką dzieci jest trudniej niż z jednym, nie każda niania chce podjąć się takiego wyzwania, mimo że wynagrodzenie wzrosło proporcjonalnie do ilości pracy i naszych możliwości.

Zmieniło się też nasze podejście. Już nie upieraliśmy się przy młodych osobach. Kojarzyły nam się z niestabilnością. Mimo to po kolejnej znów zmianie doświadczonej i dojrzałej osoby, przyjęliśmy studentkę pedagogiki. Niestety, historia lubi się powtarzać. Po dwóch miesiącach przepadła bez śladu, a obrażone smsy załatwiły w jej oczach całą sprawę.

Kolejna pani bardzo lubiła kłócić się ze starszym synem.

A następna po dwóch dniach nie przyszła do dzieci, po czym okłamała nas wszystkich, że została zepchnięta ze schodów, uderzyła się w głowę, leży w szpitalu, a lekarz twierdzi, że może być agresywna do dzieci i że nie wie, co ma zrobić. Płakała w słuchawkę a ja razem z nią.

Tymczasem w zastępstwie zaprosiliśmy następną panią.

Któregoś dnia rozmawiamy przy obiedzie, że musimy się określić, co dalej, bo tymczasowa niania chciałaby wiedzieć, jaka jest sytuacja. Głośno zastanawialiśmy się nad tym zagadnieniem, co tu zrobić z chorą nianią i czy nadal będziemy na nią czekać (i jak długo), gdy syn, który właśnie zaczął pierwszą klasę, stwierdził, że przecież on widział ciocię, dajmy na to, Pelagię, na stołówce szkolnej.

– Ale co tam robiła?
– No, pracowała tam.
– Pracowała?!
– Tak, obiady nam dawała.
– ??????!!!!!????

Ręce i nogi, i wszystko co mogło mi opaść, opadło.

I tak została z nami na dłużej zastępcza ciocia, która okazała się tak cudowną i ciepłą osobą, że wszyscy bardzo ją pokochaliśmy.

Jak więc wybrać dobrą nianię?

Nie wiem. Na dwójkę dzieci mieliśmy w sumie około 10 opiekunek plus epizod z Mini-żłobkiem, co się nie sprawdziło zupełnie ze względu na częste choroby małej. Nigdy nie trafiliśmy z wyborem właściwie. Zmyliła nas przebojowość, otwartość, uśmiech. Nie ujęła skromność. Dopiero po jakimś czasie okazywało się, że popełniliśmy błąd.

Jeśli musisz zatrudnić nianię:

  • Szukaj rekomendacji wśród znajomych.
  • Poznajcie się nawzajem przez około tydzień, dwa
  • Nie wahaj się zamontować kamer (mimo, że my nie mieliśmy, chętnie skorzystałabym z tego rozwiązania)
  • Ustal warunki pracy, płacy i wzajemnych oczekiwań od razu, bez żadnych niedomówień
  • Określ co jest dla ciebie ważne, jak chcesz, żeby dziecko było wychowywane
  • Poproś o zapisywanie ważnych momentów w specjalnym zeszycie, jeśli masz taką potrzebę
  • Ustal czas na przekazywanie informacji rano i po południu. Wiele razy brakowało mi informacji o tym, jak minął dzień, bo niania czekała w drzwiach aż wrócę, żeby wyjść już do domu
  • Jeśli potrzebujesz pomocy w drobnych pracach domowych – zaznacz to. Ja prosiłam o utrzymanie porządku w pokoju dziecięcym i kuchni w ramach codziennych czynności wokół dziecka. Ale nawet to często było problemem.
  • Zadaj pytanie o spacery. Nie każda niania godzi się wychodzić na dwór w deszcz. A utrzymaj żywe dziecko w domu bez spaceru i bez telewizora, kiedy całymi dniami siąpi deszcz! To się nie uda.
  • Dowiedz się o dojazdy. Spora odległość to ryzyko, że niania się spóźni. A wtedy ty na dzień dobry już też jesteś spóźniona.

Wszystkim mamom i tatusiom życzę tylko cudownych niań.

Ale gdy nie musisz mieć niani, odpuść sobie. Ciesz się życiem z dzieckiem. Czas tak szybko leci, a to będą najpiękniejsze chwile, które będziesz wspominać do końca swoich dni. Mi zawsze brakowało 4 lat z życia dziecka, które ominęły mnie, bo musiałam iść do pracy. Za to potem…. Potem sobie to odbiłam! 😉

Fot. Blickpixel, Pixabay.com

mamafit

Hania, nadaktywna mama dwójki, fitnesska, humanistka. Na blogu piszę o zdrowiu, aktywności, rozwoju, relacjach i o tym, jak łapać życie garściami, cieszyć się dziećmi i jednocześnie rozwijać pasje. Tak, można :) Rozgość się :)

Przeczytaj również
Wakacje - jak dla kogo