Forma w 8 tygodni – trening z Selekcją

Selekcja Natalia Rybarczyk

Dwa miesiące temu postanowiłam zrobić dla siebie coś na serio fajnego. Właściwie to postanowiłam dużo, dużo wcześniej, ale te dwa miesiące temu coś we mnie pękło i stwierdziłam, że jak nie teraz to już nigdy i naprawdę czas wziąć się w garść.

Zapisałam się na ośmiotygodniowy program Selekcja_Natalia_Rybarczyk. Do tego namówiłam Zbycha. A to już naprawdę sukces. Podwójny. Albo nawet i wielokrotny. Robienie czegoś  razem sprawia, że oboje to akceptujemy i wspieramy się. W ten sposób zwiększyłam szansę na powodzenie przedsięwzięcia i już na starcie pomnożyłam zyski. Jak jakiś rekin biznesu 🙂

A stawka była wysoka. Osiem tygodni codziennego treningu od 6 do 7 rano, co wiąże się ze wstaniem o 5. Już w zeszłym roku miałam na to ochotę, ale chodzenie do pracy na ósmą i przygotowanie dzieciaków do szkoły totalnie kolidowało. W życiu nie zdążyłabym ze wszystkim na czas. Tym razem okazało się, że wszystko jest możliwe i myślę, że nawet z koniecznością dotarcia na czas do pracy dałabym jakoś radę, ale tata musiałby przejąć poranki albo w inny sposób musielibyśmy wszyscy stanąć na rzęsach. Zresztą, z roku na rok coraz starsze dzieciaki dają coraz więcej swobody.

Sukces, czyli fajnie jest coś zaplanować, zrobić to i mieć satysfakcję

Jeszcze lepiej dbać o siebie cały czas i tak funkcjonować, żeby każdy dzień przybliżał do celu. Nie tylko od czasu do czasu, od akcji do akcji, ale tak po prostu, bo tak i już. Jest postanowienie na 2018 ?

 No dobrze. To jak to było z tą Selekcją? Ano ciężko.

Jak przeżyłam pierwsze tygodnie? Piszę o tym tutaj: Selekcja Natalia Rybarczyk jak podjęłam wyzwanie.

Selekcja podsumowanie

To była cudowna przygoda. Jesteśmy bardzo zadowoleni. I chociaż dopada cię zmęczenie, a ja w pewnym momencie stwierdziłam, że muszę jeden trening w tygodniu sobie odpuścić, bo nie wyrobię, to zdecydowanie warto dać sobie takiego energetycznego kopa. Psychofizycznego.

Początek

Na początku zaczynało nas około 50 osób. Po czterech tygodniach została jakaś połowa, jak to mówią starzy wyjadacze „Dokonała się selekcja”. Ja też miałam spadek motywacji. Bo chociaż po testach sprawnościowych powtórzonych po czterech tygodniach było widać znaczną poprawę formy, to wagowo niewiele się zmieniło. Stwierdziłam, że to wszystko bez sensu. Na darmo taka robota. Jeszcze trening można przeżyć, ale to wstawanie… Jednak odkąd właśnie po 4 tygodniach wjechały ciężary zrobiło się ciekawiej – mniej skakania, więcej techniki. I chyba bardziej efektywnie. Niestety na końcowe testy… zaspałam, ale gołym okiem widać, że jest różnica, co potwierdzają też pomiary obwodów – kilka centymetrów mniej w biodrach i talii to już jest coś naprawdę mierzalnego.

To chyba jasne, że polecam Selekcję?

Może nie jest to trening idealny dla każdego, bo jednak jest wyczerpujący, obciążający stawy od samej rozgrzewki (weź o szóstej rano na dzień dobry skacz pajacyki i biegaj jak bokser, jestem jednak przyzwyczajona zaczynać od marszu, stopniowo przygotowując ciało do wysiłku) i Zbychu w miarę upływu czasu wchodził na salę coraz bardziej uzbrojony w różnego rodzaju opaski ochronne, ale  to, co Selekcja ci robi chyba przede wszystkim z głową, jest bezcenne. Zobacz Co trening robi ci z głową.

Koniec

22 grudnia odbyło się ostatnie spotkanie. Wigilijne, więc treningu nie było.

Selekcja - spotkanie wigilijne

Selekcja – spotkanie wigilijne

Na zdjęciu od lewej – Iwona Kosiorek, ja, Zbych, Natalia Rybarczyk, Dominika Bimkiewicz, Ania Gabara, Weronika Wessołowska. Zabrakło Pawła Kołodzieja z małą Szuszu. Choróbska to wiedzą, kiedy uderzyć, żeby człowiekowi zepsuć plany 🙁

Po dwóch miesiącach forma znacznie lepsza, figura fajniejsza, łatwiej wejść w spodnie, dotrzeć biegiem na czas, gdy zawiodła cię komunikacja miejska. Masz poczucie, że zrobiłaś coś mega dobrego dla siebie. I jest ci smutno.

Już planujesz co dalej. I jednocześnie boisz się, że nic z tego nie wyjdzie, jak w wielu innych sytuacjach.

Teraz – 27.12.2017

Święta, święta

W święta, jak to w święta – wyspaliśmy się, co akurat było nam bardzo potrzebne, ale i najedliśmy jak smoki. Mimo że chyba jednak mniej niż zazwyczaj to i tak jakieś dwa kilo do przodu. Wszystko, co osiągnęłam przez 8 tygodni rozwaliłam w 3 dni. Z drugiej strony, przecież formy tak łatwo się nie traci… Kilka dni bardziej lekkostrawnej diety i będzie ok. Ale leżenie nie sprzyja dobremu samopoczuciu. Brak ruchu wpływa na nas frustrująco. Trochę na siebie warczymy. Nie ma gdzie odreagować. A przecież wystarczy wyjść i poruszać się tak po prostu. Naprawdę to JEST PROSTE. A jednocześnie takie trudne, że aż prawie niemożliwe.

Dość tego!

Trening w domuDzisiaj jednak stwierdziłam, że wystarczy tego naburmuszenia. Włączyliśmy muzykę i trening był. Jest nadzieja, że jednak nie poddamy się, nie zmarnujemy ośmiu tygodni. Po godzinie ćwiczeń łatwiej odmówić sobie nawet najprzepyszniejszego kawałka ciasta.

Selekcja – super przygoda

Selekcja z Natalią Rybarczyk to super przygoda. Tak będę o tym myśleć. Jest plan powrotu na wiosnę, choć znowu przechodzić przez to samo…? Szkoda, że popołudniowe – chyba ciekawsze – treningi nie są rano. Mimo wszystko trening o 6 nie koliduje ci z niczym. No może jedynie ze snem…

Teraz muszę się skupić na przygotowywaniu do egzaminu z angielskiego, co nie znaczy, że zamierzamy zrezygnować z treningów. Świąteczna przerwa pokazała, że to zła droga – siada po kolei wszystko od samopoczucia po kondycję. Tak łatwo wypaść z rytmu i wejść z powrotem w stare, aczkolwiek wcale niewygodne buty.

Plany

I w końcu może urozmaicę menu. Wejdę do tej kuchni jak gladiator i pokonam własną niechęć do gotowania. Trzeba spróbować. Niby dla chcącego nic trudnego.

A jednak. Miałam szansę, miałam Selekcyjne menu, wszystko właściwie podane na tacy. Wolałam na śniadanie chrupiącą bułkę. Może teraz, kiedy jednak będę miała większą szansę na to, żeby się wyspać, dam radę i z tym wyzwaniem. Nie wszystko od razu. Hmmm… Zobaczymy jak bardzo chcę ?

I może w końcu, w wieku 41, zrobię wymyk? Czy to w ogóle jest możliwe? Obawiam się, że bez tych tren(s)erów z Selekcji może to być nie do wykonania… :/

NIE PODDAJEMY SIĘ. PRÓBUJEMY DALEJ!

(Bo jak wszystko inne zawodzi i brakuje ci stabilnego gruntu pod nogami, świadomość, że możesz coś zrobić z własnym ciałem trzyma cię trochę w pionie. Coś jednak możesz. Na coś masz wpływ.)

I tego sobie i Wam na ten Nowy Rok życzę – dobrej formy, na którą ZAWSZE masz wpływ. A w ślad za nią idą kolejne małe, duże sukcesy. Wystarczy TYLKO – czasami – wcześniej wstać.

Fot. Źródło: Pixabay. Mout Everest – mój Everest z Selekcją Natalii Rybarczyk zdobyty. Jestem dumna.

Tagi : ,
mamafit

Hania, nadaktywna mama dwójki, fitnesska, humanistka. Na blogu piszę o zdrowiu, aktywności, rozwoju, relacjach i o tym, jak łapać życie garściami, cieszyć się dziećmi i jednocześnie rozwijać pasje. Tak, można :) Rozgość się :)

Przeczytaj również
Wakacje - jak dla kogo