Jak pomóc dziecku w nauce matematyki?

Jak pomóc dziecku w nauce matematyki

Przedszkolaki są zwykle diagnozowane jako uzdolnione matematycznie. Chętnie liczą, grupują, porównują. Z medyczną wręcz precyzją stwierdzą, kto dostał więcej cukierków albo wolą ciężki worek groszaków niż papierowe 10 zł, ale szybko zmieniają zdanie po wizycie w sklepie. Za groszaki lizak, za papier – zabawka. Matematykę mają w sobie jako coś naturalnego.

Sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej już na początku szkoły podstawowej. 6-latki w szkole to jeszcze maluchy, które do rozwoju potrzebują ruchu, a matematycznie są bardzo konkretne. To oznacza, że pojęcia abstrakcyjne, symbole mogą być dla 6-letniego ucznia pierwszej klasy niezrozumiałe. Rysowanie w zeszycie kółek i kwadratów, i opisywanie ich symbolami takimi jak cyfra dodać cyfra równa się cyfra może wydawać się zbyt trudne, nudne, a dziecko może poczuć się zniechęcone.

Kiedy dziecko traci pewność siebie

– Nie jestem dobra z matematyki
– Jak to?
– No nie jestem dobra!

Co zrobić z takim przekonaniem dziecka na samym początku edukacji szkolnej? Chwila zabawy, relaks, obiad, rozmowa, przytulaski. W dobrym nastroju można zmierzyć się ze szkolnymi kłopotami. Oglądam zeszyt z matematyki, druga strona, dodawanie w zakresie 10. Przecież to dla niej pestka! Bawimy się w dodawanie.

– Cztery mazaki i jeszcze trzy mazaki to razem ile mazaków?
– Łatwe, siedem 🙂
– Dobrze! Bardzo ładnie.
– A jak do siedmiu mazaków dołożymy jeszcze 3 kredki to ile będziemy mieć?
– Mamoo, to dziesięć 🙂
– No pewnie, świetnie sobie radzisz!
– A jak jeden zabierzemy?
– Dziewięć
– A od dziewięciu jeszcze dwa?
– Siedem 🙂
– A jak dodamy 3 zeszyty to razem ile mamy rzeczy?

Dobre nastawienie i wiara w siebie pomagają (nie tylko) w nauce

I tak dalej… w radosnej atmosferze, chwaląc za współpracę i wysiłek. Słowa takie jak „dobrze to zrobiłeś, zobacz, poradziłeś sobie z tym zadaniem, widzisz, rozumiesz to” i jego doświadczenie budują w dziecku poczucie pewności, sprawiają, że przekonanie „Nie jestem w czymś dobry” znika, a w zamian pojawia się pewność „poradzę sobie”, chęć zabawy i eksplorowania świata.

Dopiero ćwiczenia z kredkami, mazakami i zeszytami, czyli konkretnymi, namacalnymi przedmiotami, pozwalają przejść ze zrozumieniem do pracy z symbolami – rysowanie w zeszycie kółek, kwadratów (które mogły symbolizować nasze kredki i mazaki) i określanie ich ilości za pomocą symbolu. „4” to cztery, to samo co cztery kwadraty czy cztery kredki.

Z matematyką jest jak z każdym innym przedmiotem w szkole. Mało atrakcyjnie podana treść, konieczność siedzenia, słuchania i pisania, jako dominujące w szkole, niestety dla wielu dzieci są zbyt wymagające. Nauka poprzez wiele zmysłów – wzrok, słuch, dotyk, działanie ułatwiłaby proces uczenia, który jest przecież naturalną ludzką zdolnością i ważną potrzebą.

Pomagając dziecku w odrabianiu lekcji po szkole, warto uruchomić wszelkie zmysły – bawiąc, uczyć, ucząc – bawić. Zabawa w sklep, spacer po parku, liczenie płatków śniadaniowych, marchewek, ważenie składników na ciastka (ile, więcej, mniej), a potem obserwacje matematyczne podczas ich jedzenia  (tyle było, zostało tyle i połowa, i jedna czwarta…) – inspiracji jest mnóstwo, a okazji do uczenia i potwierdzenia, że „jestem w czymś dobry” na podstawie realnych doświadczeń praktycznie nieograniczona ilość.

Jeśli dla Ciebie nauka to ciekawa, fascynująca przygoda i wspólnie będziecie odkrywać, dziwić się, obserwować świat, szkoła stanie się dużo przyjemniejszym miejscem, a dobre nawyki związane z uczeniem utrwalone.

Zapraszam do dyskusji 🙂

mamafit

Hania, nadaktywna mama dwójki, fitnesska, humanistka. Na blogu piszę o zdrowiu, aktywności, rozwoju, relacjach i o tym, jak łapać życie garściami, cieszyć się dziećmi i jednocześnie rozwijać pasje. Tak, można :) Rozgość się :)

Przeczytaj również