Nienawidzę, bo jesteś inny

14-letni Dominik

Śmierć 14-latka wstrząsnęła. To nie pierwszy przypadek, kiedy człowiek nie wytrzymuje presji. Dziecko, Dominik. Co roku zdarzają się tragedie, ale to i dobrze, „bo po co taki człowiek żyje?” Inny niż my, dziwny jakiś, pokręcony. Fajnie się z takiego pośmiać, bo my jesteśmy super, a on… wiadomo. Kilka spraw do przemyślenia…

Łatwo nam zaszyć się w anonimowym tłumie, bezpiecznie. Można bezkarnie obrazić, przezwać, wyśmiać, zabić. Nasze na wierzchu. I to jest wstrząsające. Chore jest to, że nic z tym nie robimy, że nas to nie obchodzi, że nie widzimy tych drobnych igieł, które codziennie wbijane, rozrywają w końcu na strzępy. Pozwalamy na niewinne zabawy naszym synkom i córeczkom. Cieszymy się, że mamy spokój, a oni grzecznie siedzą w necie. Że mają koleżanki i kolegów. Uff, wszystko z nimi okey – myślimy.

Ale kiedy dowiadujemy się, że nasze dziecko jest jednym z oprawców, trudno nam uwierzyć. Widocznie ofiara zasługuje na społeczną karę – przezwisko, oplucie, popchnięcie, karteczkę na plecach, publiczną chłostę słowną – w zależności od wieku i kreatywności wachlarz możliwości poszerza się. Dlaczego rodzice nic nie robią, by obronić swoje dziecko? Widocznie nie dość się interesują – myślimy. To dlaczego ja mam się zajmować cudzym dzieckiem? Ważne, że z moim wszystko jest w porządku. I tak mam dość roboty. Nie moja sprawa – myślimy.

Rodzic ofiary

często nie wie, co się naprawdę dzieje. Dziecko żyje w dwóch różnych światach. W szkole, gdzie wszyscy mu pokazują, jaki „jest”, nie ma siły stanąć przeciwko systemowi stworzonemu przez klasę i kumpli klasowych liderów. Jak ma walczyć z czymś, czego teoretycznie nie ma, bo nikt tego nie widzi? Jesteś dupkiem, mówią mu wszyscy, niewinnie patrząc w oczy nauczycielom i rodzicom. W domu nie chce do tego wracać. Broni resztek swojej godności, zamykając się we własnym świecie. Rodzice martwią się, ale nie wiedzą, jak dotrzeć do dziecka. Kiedy zwracają się o pomoc, często jest już za późno….

Kiedy to się zaczyna?

Dzieci są okrutne. Nie potrafią wybaczać. Liczy się tu i teraz. Ich system społeczny jest silnie zhierarchizowany. Przywódca rozkazuje, inni cieszą się przynależnością do grupy. Inny to wróg numer jeden, ale i fajna zabawka, która dodatkowo dodaje władzy przywódcy. Patrzcie na mnie, jak potrafię go zgnoić – pokazuje. Grupa pilnie strzeże granic, spróbujesz się wyłamać – pożałujesz. System zaczyna się kształtować już w grupie przedszkolnej, nabierając na sile w pierwszych klasach szkoły podstawowej. Już wtedy widać silniejsze jednostki, którym poddani oddają hołd. To przyszli oprawcy.  Słabsze lub inne osoby to potencjalne ofiary. Nie zauważone w porę i nie stłamszone pierwsze objawy agresji ze strony grupy rozwijają się. Coraz bardziej wyrafinowane sposoby szykanowania ofiary pozwalają bezpiecznie istnieć grupie, niszcząc osobowość ofiary.

Rodzice, jak działać?

Postawa, postawa, postawa. Nie żyjemy w bajce, w której dobro zwycięża. Ani w grze komputerowej, która pozwala na siedem żyć. Nasza rzeczywistość jest trudna, brutalna i dlatego im jesteśmy silniejsi tym lepiej. A w grupie siła, więc jeśli nasze dziecko jest akceptowane przez grupę, znaczy da sobie radę. Nie szkodzi, że komuś robi krzywdę. To nie nasza sprawa. Możemy tak myśleć. I, do cholery, wielu z nas tak właśnie funkcjonuje. Ubiera dzieciaka w markowe ciuchy, kupuje co chce i przekazuje konformistyczne podejście do życia, bo tak będzie mu łatwiej. Prześliźnie się i może mieć wszystko w nosie. Tego chcemy? Wychować bezmyślnego potwora, który w efekcie zamknie nas w domu starców, żeby „nam było wygodnie”?

Rodzice, nauczyciele, patrzmy szerzej. Nie tylko na czubek własnego nosa, nie oceniajmy sytuacji powierzchownie, nie rzucajmy kamieniem, bo tak łatwiej. Uczmy dzieci życia, wartości, współpracy. Uczmy ich tolerancji i pokazujmy, że są kimś nie tylko wtedy, kiedy posiadają, ale kiedy są. Po prostu są. Dajmy im prawo do bycia sobą i potwierdźmy swoją postawą, że inność jest potrzebna, a zróżnicowanie statusu społecznego rodziców nie oznacza, że ktoś jest gorszy. Pokażmy jak się szanować i jak bronić własnego zdania bez obawy, że nas wyśmieją. Dajmy im odwagę i siłę, żeby mogły wzrastać nie w poczuciu bycia ofiarą lub oprawcą, ale w poczuciu spełnienia się. Tak wielu z nas do tej pory nie wie, kim i po co jest. Nie mamy odwagi. Gubimy się, podnosząc swoją wartość gadżetami i wyśmiewając innych.

Ludzie, odwagi. Żyjmy po swojemu i dajmy żyć innym. I uczmy tego naszych dzieci. Wtedy (być może) one pozwolą żyć nam, a same będą miały dobre, szczęśliwe, spełnione życie.

Źródło zdjęcia – Internet

mamafit

Hania, nadaktywna mama dwójki, fitnesska, humanistka. Na blogu piszę o zdrowiu, aktywności, rozwoju, relacjach i o tym, jak łapać życie garściami, cieszyć się dziećmi i jednocześnie rozwijać pasje. Tak, można :) Rozgość się :)

Przeczytaj również