Odwiedziny w Laboratorium Wyobraźni

RELACJA | Wychodzę z domu. Mroźny, bezchmurny wieczór. Jak zawsze spoglądam w niebo. Oba Wozy, Kasjopeja, Orion… Dzisiaj niebo wygląda bardziej znajomo niż kilka dni temu, zanim wybraliśmy się do Laboratorium Wyobraźni w Poznaniu, w którym nie tylko niebo staje się coraz bliższe.

Spokój, cisza, wygodny parking, Laboratorium Wyobraźni mieści się na terenie Poznańskiego Parku Naukowo-Technologicznego Fundacji UAM. Na co dzień oblegane przez szkolne wycieczki, w weekendy zaprasza do zwiedzania osoby indywidualne. Po ponad roku od otwarcia (Laboratorium otwarto latem 2015 roku) zainteresowanie nadal jest bardzo duże i, aby móc przenieść się do świata wyobraźni, nauki i zabawy oraz wyruszyć w gwiezdną podróż, trzeba zawczasu zarezerwować miejsce. Zwiedzanie odbywa się w niewielkich kilkunastoosobowych grupach, co bardzo doceniam, bo umożliwia każdemu wygodny dostęp do posłuchania i doświadczania.

Na początku wszyscy zwiedzający zbierają się przed wejściem. Pani zaprasza i objaśnia, co się będzie z nami działo. Tworzymy trzy grupy, każda będzie zwiedzać Laboratorium według jednej z trzech możliwych ścieżek zwiedzania. Wszystkie obejmują te same trzy atrakcje Laboratorium, ale w różnej kolejności. My zwiedzamy ścieżką numer 2, co oznacza, że rozpoczynamy od wystawy, potem bierzemy udział w interaktywnych warsztatach, na koniec udajemy się do planetarium. Całość trwa od 10.00 – 13.00. Ze względu na to, że odwiedzamy Laboratorium w Dzień Dziadka, wszystkie rodzinki otrzymują prezent dla dziadków – bardzo miła niespodzianka. 🙂

Ścieżki zwiedzania Laboratorium Wyobraźni – którą wybrać?

To bardzo dobra kolejność: wystawa, zajęcia, planetarium. Wystawa rozgrzewa mózgi, pozwala doświadczyć świata nauki zarówno najmłodszym, jak i starszym odbiorcom. Każde stanowisko pozwala poznać inne aspekty otaczającej nas wokół rzeczywistości – chemii, fizyki, mechaniki.

Forma przekazu – najpierw prezentacja całości przez panią Animatorkę, która opowiada, pokazuje, zadaje dzieciom pytania, a potem możliwość wypróbowania wszystkiego na własnej skórze – pozwala uczyć się niemal wszystkimi zmysłami (poza smakiem ;)). Można więc było między innymi zbadać lepkość cieczy, poznać zasadę dynamiki Newtona czy zapoznać się z tym, jak płynie prąd. Na koniec gry i zabawy na dużym ekranie dotykowym GLIP, a dla chętnych quiz.

Dalej – w ciemni – poznaliśmy jak działa weneckie lustro, coś o czym uczyłam się na studiach i dopiero teraz mogłam na własne oczy poznać, o czym mówiono. Dla dzieci kolejna atrakcja – malowanie lodem po kolorowych szybach.

Interaktywne zajęcia

Po pierwszym etapie zwiedzania Laboratorium chwila przerwy, małe głodomory chwyciły bułki, wypiły wodę, załatwiły co trzeba i miały szansę zagrać w niezwykłą grę. Nie co dzień nadarza się okazja porzucania piłeczkami do ściany, która reaguje.

Ściana, która reaguje

Ściana, która reaguje

Zmęczeni mogli ruszyć w dalszą podróż do pokoju obok, w którym już czekały stanowiska gotowe do rodzinnego budowania robotów. Takie zespołowe działanie to bardzo dobra próba współpracy. Niełatwe zadanie 😉 Na koniec samodzielnie zbudowane roboty walczyły – to były emocje! Ta część Laboratorium zmienia się co jakiś czas oferując różne ciekawe zajęcia.

Planetarium

Ostatni etap naszej wyprawy po Laboratorium Wyobraźni, czyli Planetarium, to jak dla mnie deser po dwóch pierwszych godzinach. Do Planetarium trzeba przejść do sąsiedniego budynku. Spodziewałam się kina z kopułą na kształt nieba, wzorem planetarium w Toruniu czy Warszawie, ale tu było zupełnie inaczej. To właśnie tutaj najbardziej przydała się wyobraźnia. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej mi się ta oryginalność podoba.

Do planetarium w Laboratorium Wyobraźni wchodzi się poprzez ciemne i dość ciasne przejście namiotu, rozchylając nieco jego dmuchane poły. Prawdopodobnie co drugi nie oprze się skojarzeniu, że wchodzi do… pewnej części ciała ;), ale warto w tym miejscu zaznaczyć, że zaskoczenie jest ważnym elementem nauki, dobrze wpływającym na zapamiętywanie.

Po wejściu do wnętrza kopuły można było zająć wygodne miejsce na poduchach, swobodnie wyciągając nogi.  Fajnie zostawić sobie Planetarium na koniec zwiedzania także z tego względu – relaks gwarantowany, a co mniej odporni mogą sobie nawet uciąć drzemkę, przyjemnie ukołysani szumem, spokojnym dźwiękiem pracującego projektora i miłym głosem pani astronom, która opowiada o gwiazdach. Ja nie zasnęłam, świadomie i z ciekawością śledząc niebo nad głową.

Kiedy to było, leżenie obok namiotu pod gołym, gwiaździstym niebem?

Podróż po Mlecznej Drodze pozwoliła nam bliżej poznać, (czego nie zrobił żaden wcześniejszy seans w „prawdziwych” planetariach) to, co na co dzień mamy możliwość oglądać w piękną rozgwieżdżoną noc – znane konstelacje nad horyzontem, a także dowiedzieć się nieco o niektórych spośród innych galaktyk. Pierwszy raz miałam okazję oglądać tak obrazowo przedstawione gwiazdozbiory Wielkiej Niedźwiedzicy, Bliźniąt, Wagi czy Oriona, dodatkowo pokazywane wskaźnikiem przez panią, która ciekawie i jasno opowiadała o ciałach niebieskich nad nami.

Na koniec bajka o „Gwiazdce, której się udało” to z pewnością gratka dla najmłodszych widzów mobilnego Planetarium. Godzina pod gwiazdami szybko minęła. Miałam ochotę zadać kilka pytań, bo nie znalazłam wszystkich znaków zodiaku na niebie, ale seans skończył się i trzeba było opuścić wygodny namiot.

Całość atrakcji w Laboratorium Wyobraźni (a nie o wszystkim tu opowiedziałam) podana w bardzo ciekawy sposób, przystępny, zbilansowany pod względem ilości informacji, możliwości doświadczenia, dostosowany do zróżnicowanego wieku odbiorców. Coś dla siebie znalazła zarówno nasza dziewięciolatka, zaawansowany dość w technicznych kwestiach nastolatek jak i my – rodzice, tak przecież zróżnicowani pod każdym względem. 🙂

W drugiej alejce drzewa mają swoje imiona! Koniecznie zobaczcie :)

W drugiej alejce drzewa mają swoje imiona! Koniecznie zobaczcie 🙂

 

Udane wyjście. Bardzo polecam!

Informacje, rezerwacje, zakupy biletów na stronie Laboratorium Wyobraźni. Do Laboratorium można się wybrać już z pięciolatkiem, jeśli nie na wszystkie trzy atrakcje od razu, to na dowolnie wybraną część.

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

mamafit

Hania, nadaktywna mama dwójki, fitnesska, humanistka. Na blogu piszę o zdrowiu, aktywności, rozwoju, relacjach i o tym, jak łapać życie garściami, cieszyć się dziećmi i jednocześnie rozwijać pasje. Tak, można :) Rozgość się :)

Przeczytaj również