A ja nie jestem Matka Polka!

A ja nie jestem Matka Polka

Uciemiężone, nieszczęśliwe, stale zarobione po pachy. Matki Polki męczenniczki, które nie wiedzą, że można żyć inaczej.

Nie dzieje się to tak, zgodnie z planem. Wychodząc za mąż nie myślałaś, jak to będzie pięknie dźwigać siaty i zbierać śmierdzące skarpety spod łóżka, prawda? Nie myślałaś, że twój jedyny najdroższy będzie umiał warknąć, a potem zatopić się w orzeźwiającym piwku, mając cię i twoje wywody w nosie. Nie spodziewałaś się, że to słodkie maleństwo będzie w stanie pożreć cię w całości, upokorzyć, powiedzieć coś, co w pięty ci pójdzie. Nie tak to miało być.

No pewnie. Bo nie tego od życia chcemy. I słusznie. Czasy pomywaczek, sprzątaczek, ścierek do podłogi, wycieraczek itp. się skończyły. I kto o tym nie wie, powinien się dowiedzieć. Zacznijmy od najbliższych. Bo oni też o tym czasem nie wiedzą. Raz mi syn powiedział, że to ja tu jestem od sprzątania, jak go trzepnęłam, to się opamiętał i więcej niczego w tym stylu nie wyraził. Choć od czasu do czasu nie zaszkodzi delikatnie przypomnieć. Równolegle niezbędne jest kształtowanie zdrowych nawyków. Zarówno u siebie jak i u innych.

U siebie. Ooo, to trudne. Załóżmy, że wchodzisz do łazienki, coś leży na ziemi. Co robisz? Schylasz się, wrzucasz do kosza na brudy. Nawet zapomniałaś po co tam weszłaś. Może chciałaś pomalować rzęsy. Pod zmysłowym spojrzeniem zaraz lepiej kształtować zdrowe nawyki. A tu takie coś!

Jak wyleczyć się z nawyku? Specjaliści mówią, że 21 dni jest na to potrzebne. Kiedy jesteś konsekwentna i się pilnujesz, to nawet mniej. Trening i świadomość tego, co robisz – to dwie najważniejsze rzeczy. Nie jesteś robotem, myśl. Ktoś rzucił, niech podniesie! No proste. Ja tak robię, nikomu korona z głowy nie spadła, a mi jest dużo łatwiej w życiu.

Nawyki u innych. Też trudne, aczkolwiek łatwiejsze niż u siebie. Jeśli macie wspólne nawyki – oni zostawiają, ty sprzątasz, no to wiadomo kto na tym cierpi. Twoje zadanie kochana, to wypisać sobie na kartce, co cię naprawdę wkurza. I co zrobić, by przestało. Mów, upominaj, proś. Krótko, nie zrzędź. Powiedz na przykład – Odnieś talerz. Opłucz. Włóż do zmywarki. Złóż rzeczy. Zdejmij pranie.

Wiadomo, nie jesteśmy w wojsku i nikt nie lubi jak mu się rozkazuje. Najpierw wyraźnie zakomunikuj, że przeszkadza ci to i to, źle się z tym czujesz i prosisz o pomoc. Nie wygarniaj, że są bałaganiarzami, nie kochają cię albo coś. Skup się na SOBIE. To tzw. komunikat ja – nikomu nie robi krzywdy, a ty uzyskujesz to, co ci jest potrzebne. Odrobinę przestrzeni i szacunku.

Czy to działa? No nie zawsze. Wychowanie wymaga czasu, cierpliwości, uwagi. Miej dystans. Czasem odpuść. Mów jak się czujesz. Wprowadzaj zmiany krok po kroku. Szanuj się i tego szacunku wymagaj od innych. To twoja rola postawić granice twojego własnego bezpieczeństwa i dobrego samopoczucia.

I ostatnia sprawa. Dystans moje panie, dystans. Przyznaję, czasem mam taki dystans, że jak wybuchnę, to wszyscy czmychają jak myszki 🙂 Mam z nimi zabawę. Wtedy od razu wszystkie rzucone po kątach rzeczy nagle znikają, a atmosfera oczyszcza się, jak po burzy. Czasem trzeba. I tak ich kocham. Ale nie zgadzam się, by włażono mi na głowę. I trzymam kciuki za Ciebie, moja Ty dzielna kobito. 😉

Fot. pixabay.com – Nie rycz mała, nie rycz! Ogarnijże się wreszcie.

mamafit

Hania, nadaktywna mama dwójki, fitnesska, humanistka. Na blogu piszę o zdrowiu, aktywności, rozwoju, relacjach i o tym, jak łapać życie garściami, cieszyć się dziećmi i jednocześnie rozwijać pasje. Tak, można :) Rozgość się :)

Przeczytaj również
Wakacje - jak dla kogo