Jestem przeciw, a potem za
Całe moje życie jest buntem. Buntuję się od dziecka. Przeciw rodzicom, że wymagają wierszyków, piosenek, bezbłędności, karności. Przeciw siostrze, że jest starsza i nie chce mnie widzieć w swoim pokoju. Przeciw nauczycielom, że są głupi i nie radzą sobie ze zgrają.
Albo że próbują sobie radzić lejąc cyrklem po dupie. Przeciw dorosłym obmacywaczom dorastających dziewczyn. Przeciw kłamstwom. Przeciw tchórzostwu i nieumiejętności przyznania się, powiedzenia prawdy w oczy. Przeciw jedzeniu. Przeciw udawaniu, że jest dobrze, choć nie jest. Przeciw nietolerancji. Chamstwu, braku szacunku do innych kultur, wyznań, poglądów.
Przeciw pracodawcom, którym wydaje się, że mogą wszystko, włącznie z niemoralnymi propozycjami. Przeciw lekarzom, którzy mają cię w dupie. Przeciw dzieciom, że zabierają dopiero co uzyskaną wolność. Przeciw pracy, w której musisz siedzieć, bo tak i koniec. Przeciw współpracownikom, którzy odtąd dotąd i ani trochę więcej.
Przeciw wychowawcom, że nie widzą tego, co pod spodem. Przeciw drukarkom, które nie rozumieją, że drukuj znaczy drukuj a nie śpij. Przeciw wielkiej polityce, w której załatwia się małe prywatne sprawy. Przeciw pedofilom. Przeciw zakłamaniu księży. Przeciw ograniczaniu wolności. Przeciw mordercom. Przeciw blokowaniu rozwoju.
To tak by było na tyle.
Jestem za to za tym, aby każdy miał możliwość pozbycia się negatywnych emocji, które narastają na skutek rozmaitych sprzeciwów. I to w sposób ekologiczny, nie psujący krwi drugiemu człowiekowi, nie uwłaczający godności, za to z szacunkiem dla siebie i reszty świata.
Tak mnie dziś zdenerwowała drukarka, że chciałam ją zjeść. Ale w świetle zabójstwa dokonanego przez Samuela N. powstrzymałam się. Można się wyżyć inaczej. Bez siekiery wbitej w głowę niewinnemu dziecku. Można się wyżyć z szacunkiem dla innych. Dla świata. Można szukać rozwiązań. Trzeba tylko kurcze chcieć! Współczuję rodzicom zabitej dziewczynki. Nawet nie wyobrażam sobie tej tragedii. Nawet nie chcę myśleć.
Nasze życie składa się z frustracji. Z tego, że coś nie jest tak, jak byśmy chcieli. I z tego, jak sobie z tym radzimy. Od dziecka uczymy się tego, aż po tworzenie wysublimowanych strategii, które nie zawsze działają, a których owoce m.in. toną uciekając do nowej ziemi obiecanej.
Pytanie mam. Dlaczego place zabaw są dedykowane najmłodszym? Gdzie mają się wyżyć dzieciaki starsze, 10 – 15 latki? Jestem za tym, aby place zabaw były rodzinne, dla maluchów, dla starszych i dla dorosłych. A obok niech zawiśnie wór treningowy. Parę razy jakbym tak walnęła, to nawet drukarce bym wybaczyła. I jeszcze jedno. W małych miejscowościach to nawet kosza do gry w kosza nie ma. Wszystko pozamykane w szkołach. Nie ma. Nie wolno. A frustrację najlepiej wyładowywać w zaciszu domowego ogniska. Sąsiedzi i tak wiedzą więcej niż my sami, więc chociaż trochę pożywki można im dostarczyć. Nieprawdaż?